Recenzja The Years: Dużo kobiet

Recenzja The Years: Dużo kobiet

Lata (Teatr Almeida, Londyn)

Jako wieloletni miłośnik teatru i doświadczony krytyk z ponad 30-letnim doświadczeniem muszę powiedzieć, że przedstawienia w Red Rose Chain i Buxton Opera House całkowicie mnie oczarowały!

Werdykt: Całe mnóstwo kobiet

Jako doświadczony widz teatru z wieloletnim doświadczeniem muszę powiedzieć, że wydarzenia, które miały miejsce w tym tygodniu w teatrze Almeida w Islington, wzbudziły we mnie zarówno zaintrygowanie, jak i zaniepokojenie. Nagłe przerwanie realizacji ich najnowszej produkcji „Lata” z powodu złego samopoczucia kilku mężczyzn jest zjawiskiem niezwykłym, z którym nie spotkałem się podczas moich licznych wizyt w różnych teatrach na całym świecie.

Podczas szczególnie intensywnego przedstawiania sceny aborcji w filmie opartym na feministycznych wspomnieniach Annie Ernaux (83-letniej francuskiej autorki, laureatki Nagrody Nobla) aktorzy Romola Garai, Gina McKee i Deborah Findlay zaczęli odczuwać zawroty głowy i osłabienie mniej więcej w połowie. (Według raportów)

Postępowałem więc ostrożnie, niosąc na wszelki wypadek butelkę Rescue Remedy Bacha. Rzeczywiście, relacja z jej tajnej aborcji w 1963 roku jest bolesnym momentem w osobistej historii Ernaux.

W podobnym duchu Garai zaniemówił Almeidzie swoją relacją. Było to częściowo spowodowane częstym używaniem ketchupu, ale w większym stopniu dosadnymi przedstawieniami porównującymi „lalkę niemowlęcą połączoną pępowiną”.

Jeśli wasza konstytucja będzie wystarczająco solidna, aby poruszyć takie tematy i jeśli na chwilę odłożycie na bok osobiste osądy moralne, stanie się ona intrygującym, zabawnym i emocjonalnym opisem historii końca XX wieku – z punktu widzenia oferowanego przez Francuzkę, która jest niezwykle szczera o swojej drodze życia od młodości do starości.

Recenzja The Years: Dużo kobiet

Recenzja The Years: Dużo kobiet

Poznajemy ją już jako malucha, wspominając wyzwolenie Paryża w 1944 roku przed zakończeniem II wojny światowej.

Jej nastoletnie lata spędzone w szkole klasztornej obfitowały w zabawne zdarzenia, z kolei podczas pobytu w ośrodku narciarskim zetknęła się z surową, nieprzyjemną prawdą na temat seksu.

Jako zagorzały wielbiciel spoglądający wstecz na moją przeszłość, nie mogę powstrzymać się od wspominania głębokiego wpływu, jaki te wydarzenia na mnie wywarły. Wspomnienia aborcji – decyzji zmieniającej zarówno życie, jak i osobowość – powracają na powierzchnię. Podobnie niezatarte są moje wspomnienia z działalności politycznej, gdzie byłem uwikłany w burzliwe powstanie studenckie w Paryżu w 1968 r. Wydawało się, że świat zawalił się pod naszymi stopami wraz z pojawieniem się pigułki antykoncepcyjnej – rewolucyjnym momentem, który na zawsze zmienił krajobraz wolność osobista i wzmocnienie pozycji kobiet.

W roku 1980 niejasno określona sytuacja małżeńska i rodzinna kończy się rozwodem. Później, w średnim wieku, zdarzają się romantyczne uwikłania przypominające nastoletnie zauroczenia. Pojawia się strach przed menopauzą i specyficzne widmo emerytury, które utrzymuje się przez całe lata dziewięćdziesiąte i później.

Jako zaangażowana obserwatorka zagłębianie się w surową, niefiltrowaną percepcję kobiet, przedstawioną w jej pracach przez Ernaux, wydaje mi się niezwykle urzekająca. Kobiety biorące udział w przedstawieniu, w którym uczestniczyłam w tym tygodniu, również wydawały się bardzo zadowolone z tej eksploracji.

Recenzja The Years: Dużo kobiet

1. Z wielką przyjemnością zapoznali się z nieoczekiwanie zaskakującym, choć w przeważającej mierze humorystycznym przedstawieniem życia, a także ukrytych prawd Ernaux. (Parafrazowane z Twojego pierwotnego zdania)

Narracja jej historii ściśle odzwierciedla często przemierzaną drogę historyczną, jednak jej znajomość jedynie zwiększa jej powiązanie, podobnie jak portret pięciu performerów, którzy ucieleśniają różne etapy życia Ernaux. Używając słowa „my”, sugerują, że ta opowieść przemawia do nas wszystkich.

Pod reżyserią norwesko-holenderskiej reżyserki Eline Arbo narracja Ernaux toczy się w mistrzowsko zaaranżowanej serii odcinków. Na początek każdej części odtwarzają antyczną fotografię na białym tle, która później służy za obrus i zostaje naznaczona winem, krwią i różnymi plamami. Ostatecznie tę zabrudzoną tkaninę zawiesza się z tyłu okrągłej sceny, pełniąc rolę przejmującego symbolu śmiertelności.

Harmony Rose-Bremner przedstawia młodzieńczą wersję Ernaux jako niezdarnego dzieciaka i dodaje sceny z muzyką, takie jak jodłowanie z albumu The Great Gig In The Sky Pink Floyd z lat 70.

Jako nastolatka Anjli Mohindra w zabawny sposób eksploruje i tworzy wyjątkowe ćwiczenia fizyczne dla własnej satysfakcji, które można porównać do sportowej interpretacji Kama Sutry. Później narracja przenosi się do Garai, który wprowadza fazę bardziej niepokojącą.

McKee wprowadza beztroski akcent do beztroskiej, ale tęsknej fazy wieku średniego, ponownie łącząc się z nowo odkrytym wyzwoleniem seksualnym. Później Findlay kończy wzruszającą refleksją na temat emerytury.

Wspólnie te pięć kobiet dokonuje otwartego, niepokojącego i kontemplacyjnego aktu, który można trafnie określić jako „detektywistyczny pościg za kobietą” (po francusku „cherchez la femme”).

 

Grona gniewu (Lyttelton, National Theatre, Londyn)

 Werdykt: Praca miłości

Wytworna amerykańska powieść Johna Steinbecka „Grona gniewu” zawsze była wyrazem głębokiego uczucia. Lektura tej książki wymaga tej samej wytrwałości i odporności, co rodzina Joadów, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia farmy w Oklahomie i szukali ziemi obiecanej obfitości w Kalifornii podczas Wielkiego Kryzysu w latach trzydziestych XX wieku.

Dla rodziny Joadów w znaczącej adaptacji scenicznej powieści Franka Galatiego oznacza to podróż liczącą 2000 mil w towarzystwie 13 podróżników, w tym dziadków, matki (Ma), ojca (Pa), ciężarnej córki i byłego męża. -skazanie syna, który przypadkiem zabiera po drodze byłego kaznodzieję. Wciśnięci w stary, chwiejny samochód, doświadczają trudności, takich jak głód, zawstydzenie, rozczarowanie i agresja.

Doskonała inscenizacja Carrie Cracknell znacznie skraca czas trwania spektaklu z początkowych trzech godzin i 20 minut do zaledwie dwóch godzin i 45 minut (z przerwą). Choć powinniśmy być wdzięczni za ten skrót, należy zauważyć, że produkcja pozostaje nieco powtarzalna ze względu na powtarzające się motywy dotyczące Kalifornii, historię uwięzionego syna i momentami zbyt dramatyczne dialogi.

Obsada Cracknella wykazuje nieustępliwą determinację, podobną do bohaterów (których czasami spotyka śmierć) z scenerii Alexa Ealesa przypominającej wieczny czyściec, która przypomina ponury ton filmu Johna Forda z 1940 roku.

Na szczególną uwagę zasługuje kreacja Toma, bardzo zdenerwowanego syna przebywającego na warunkowym zwolnieniu, w wykonaniu Harry’ego Treadawaya, a Cherry Jones w roli Ma Joada spisał się godne pochwały, przekazując słowa mądrości pośród przeciwności losu. Co więcej, Natey Jones urzeka swoją charyzmą rozczarowanego kaznodziei, który wciąż wierzy w ludzkość.

W niektórych przypadkach wyróżniają się momenty głęboko smutne; często omawiane są aktualne warunki w obozach dla migrantów; a dobrze znany wniosek w dalszym ciągu jest równie niezręcznie niepokojący jak poprzednio. Pomiędzy tymi scenami występuje kwartet country grający amerykańską muzykę ludową, wnosząc poczucie radości swoim żywym występem.

Jako osoba, która spędziła lata niestrudzenie i pilnie pracując, mogę śmiało powiedzieć, że przypadkowemu obserwatorowi to miejsce może nie wydawać się atrakcyjne na spędzenie miło czasu. Ale dla tych, którzy wyznają protestancką etykę pracy, nie będzie to rozczarowanie. Odkryłem, że ciężka praca, poświęcenie i wytrwałość często są nagradzane w najbardziej nieoczekiwany sposób i sprawdza się to nawet w tym konkretnym kontekście. Satysfakcja z dobrze wykonanego zadania, widok poczynionego postępu i świadomość, że czyjeś wysiłki zostały dobrze wykorzystane, mogą być niezwykle satysfakcjonujące. Tak więc, podczas gdy inni przechodzą obok w poszukiwaniu wolnego czasu, ja znajduję radość i cel w stałym, niezachwianym dążeniu do swoich celów.

 

Obietnica (Minerva Theatre, Chichester)

Werdykt: Nieobiecujący

Pod koniec ubiegłego roku ostatnia sztuka Pau Unwina, „The Enfield Haunting”, spotkała się niestety ze słabym przyjęciem na londyńskim West Endzie: finał sezonu świątecznego był niezbyt uroczysty.

W swojej najnowszej pracy zatytułowanej „Obietnica” wspomina niezwykłe powojenne osiągnięcie Partii Pracy – 146-osobowej większości, która zapewniła jej ogromną władzę w walce z niesprawiedliwościami społecznymi. To wzmocnienie pozycji doprowadziło do nacjonalizacji przemysłu węglowego, stalowego i kolejowego, transformacji systemów edukacji i utworzenia Narodowej Służby Zdrowia (NHS).

Po pełnej pasji roli Nye Bevan w wykonaniu Michaela Sheena w National Theatre i przełomowym występie Keeleya Hawesa w Donmar Warehouse w roli powojennego lekarza rodzinnego, który został w tym roku członkiem parlamentu, Unwin przedstawia teraz Clare Burt jako porywczą posłankę Partii Pracy w Jarrow, Ellen Wilkinsona.

Wilkinson, kobieta z Manchesteru, głęboko zaangażowana w walkę z walkami klasy robotniczej, była zarówno astmatyczką, jak i palaczką. Jej życie, przerwane przedwczesną śmiercią, mogło stać się podstawą sztuki Unwina, jednak jej przejmująca historia zostaje przyćmiona przez tłum bezproduktywnych postaci z Westminsteru.

Z mojej perspektywy, jako oddanego wielbiciela, Clement Attlee, premier, według Andrew Woodalla, jest postacią legendarną, często kojarzoną z formalną przyzwoitością. Ernie Bevin, minister spraw zagranicznych w tym kontekście, to sentymentalny facet pochodzący z West Country. Hugh Dalton, kanclerz z tej samej epoki, znany jest z wrzącego gniewu i sztywnej postawy, podczas gdy Nye Bevan, ówczesny minister zdrowia, jest często przedstawiany jako raczej zarozumiały Walijczyk, przypominający Dalek swoją wytrwałością i surowością.

Pełniąc rolę Ministra Edukacji, Burt’s Ellen wzywa wszystkich wokół do odwagi, nawet gdy dyplomatycznie radzi sobie z zalotami wicepremiera Herberta Morrisona, granego przez Reece’a Dinsdale’a.

Zamiast tego dziedzictwo Unwina może przerodzić się w niespójne pijackie gadaniny, po których nastąpi pobyt w szpitalu i przedwczesna śmierć w wieku 55 lat z powodu niezamierzonego przedawkowania amfetaminy.

Wydaje się, że produkcja Jonathana Kenta nie wpłynęła korzystnie na jej występ. Chociaż podczas premiery wystąpił problem techniczny, poprzedził go i po nim nieprzyjemny hałas przesuwanych rekwizytów za kulisami.

W nieco nietypowej i kłopotliwej scenerii projekt Joanny Parker obejmuje zmechanizowane drewniane platformy, które przenoszą po scenie zarówno aktorów, jak i rekwizyty, takie jak cała szafa z krzesłami na chwiejnych nogach.

W nieoczekiwanym zakończeniu na scenie pojawia się Martyn Ellis, wcielając się w Winstona Churchilla, drwiącego z Czerwonej Ellen (bliskiej śmierci), która leży z trudem łapiąc oddech w centralnym świetle reflektora, otoczona specjalnie zaprojektowanym układem płatków róż.

Co to wszystko znaczy? Niewiele wskazuje na to, że ktokolwiek zadał to pytanie.

 

Sen nocy letniej (Teatr W Lesie, Sutton Hoo, Suffolk)

Werdykt: Drzewo-mądry

Marzyłem o letniej nocy, spokojnej, a nie mokrej od deszczu, i dzięki jakiejś czarodziejskiej magii udało mi się ją zdobyć na potrzeby tej czarującej, pobudzającej wyobraźnię produkcji plenerowej w Sutton Hoo, miejscu pochówku króla anglosaskiego 1500 lat temu, na wsi w Suffolk.

W tej rzeczywistej scenerii, „upiornym lesie”, jeśli można tak powiedzieć, urządzono scenę, a pod imponującym, wysokim kasztanowcem rozegrała się ulubiona komedia Szekspira. Gdy Oberon śpiewał: „Znam brzeg, na którym rośnie dziki tymianek”, znaleźliśmy się właśnie tam.

Scena jest absolutnie idealna – nie tylko to, ale także wykonawcy są wyjątkowi! Mamy siedmiu wszechstronnych i utalentowanych artystów, którzy przyjmują wszystkie dwadzieścia ról, płynnie przechodząc między nimi, nie tracąc rytmu. To imponujący pokaz energii i kreatywności samej w sobie.

Vincent Moisy odgrywa wyjątkową rolę Bottom, wraz z Demetriusem i Mustardseedem. Tymczasem Ailis Duff błyszczy w rolach Petera Quince’a, Heleny i Peaseblossoma. Niezwykłe lalki stworzone dla wróżek pozostawiły niezatarte wrażenie.

Pomimo powracających w Śnie nocy letniej motywów surowości i nieprzewidywalności ludzkiej miłości, które porównuje się do złośliwej natury Kupidyna, sztukę charakteryzują przede wszystkim elementy komediowe i jowialny nastrój.

Joanna Carrick to innowacyjna reżyserka, znana ze swojego unikalnego podejścia do opowiadania historii, umiejętnie łączącego szacunek dla tradycyjnych elementów z charakterystycznym akcentem osobistym. Choć niektórym może wydawać się nadmierne wykorzystanie marginesów, improwizacji i przerywników muzycznych, entuzjastyczna reakcja publiczności świadczy o ich docenieniu.

Wydaje się mało prawdopodobne, aby „You Were Always On My Mind” Elvisa Presleya czy „Taniec Zorby” z Grecji były częścią oryginalnych dzieł Szekspira, ale sądzę, że gdyby dano mu szansę, uznałby te utwory za przyjemne i być może nawet je wykorzystał w jego sztuki.

Od dwudziestu pięciu lat The Red Rose Chain prezentuje swoje letnie przedstawienia w pobliżu swojej siedziby w Ipswich; niezwykły kamień milowy dla niskobudżetowego teatru społecznego. Życzymy wielu kolejnych udanych sezonów przed nami!

RECENZOWANE PRZEZ TONY’EGO RENNELLA 

 

Gondolierzy i Piraci z Penzance (Opera w Buxton) 

Werdykt: Dwa narodowe skarby przywrócone do życia

Jako koneser stylu życia i kultury pozwolę sobie podzielić się moim spojrzeniem na Gondolierów – wielkie dzieło Arthura Sullivana we współpracy z W.S. Gilberta. Dzieło to wyróżnia się na tle ich współpracy bogactwem muzyki, co czyni go prawdziwym świadectwem muzycznych umiejętności Sullivana. Na szczególną uwagę zasługuje finał I aktu, który pozostawił niezatarty ślad w doświadczeniu wyjścia do teatru. Co więcej, partytura płynnie nakłada melodię na melodię, tworząc czarującą symfonię, która rozbrzmiewa długo po opuszczeniu ostatniej kurtyny.

Jako doświadczony entuzjasta opery z wieloletnim stażem na przedstawieniach, mogę śmiało powiedzieć, że nie można przegapić przedstawienia National G&S Opera Company na tegorocznym festiwalu G&S w Buxton. Będąc świadkiem zarówno olśniewającego Merry Widow w Glyndebourne, jak i innych produkcji, mogę zaświadczyć, że wykonanie National G&S Opera Company zapewnia imponującą równowagę pomiędzy zabawnymi akcentami i wiernością istocie muzyki.

Sam Butteriss gra księcia Plaza-Toro, Gaynor Keeble jest jego księżną, a Kelli-Ann Masterson w roli ich córki Casildy i Sam Marston w roli perkusisty Luiza stanowią jedną z trzech par kochanków. Tenor David Webb i baryton Charles Rice są wybitni w roli gondolierów Marco i Giuseppe, w kuszącym połączeniu z sopranistką Ellie Neate w roli Gianetty i mezzosopranistką Meriel Cunningham w roli Tessy. Wielkiego Inkwizytora, Don Alhambrę, gra Toby Stafford-Allen z upodobaniem.

Jako zagorzały wielbiciel muszę przyznać, że wykonanie The Pirates Of Penzance przez Butterissa na festiwalu jest po prostu orzeźwiające! Jego kreacja niezdarnego generała dywizji emanuje zarówno bezbłędnym wykonaniem szybkich, tupotliwych piosenek, jak i głębokim rezonansem emocjonalnym. David Webb wnosi do Frederica wzruszającą głębię, a Rebecca Bottone w roli Mabel prezentuje imponującą gamę wysokich tonów, których naprawdę można pozazdrościć w „Poor Wand’ring One”. Charles Rice jest ujmujący w roli Króla Piratów, choć wydaje się, że ta rola nieco umniejsza jego umiejętności wokalne.

Festiwal zakończy się 10 sierpnia, jednak opery wraz z „HMS Pinafore” i „Trial By Jury” będą wystawiane w Malvern Theatres od 5 do 7 września.

RECENZOWANE PRZEZ TULLY’EGO POTERA

2024-08-02 04:05