Recenzja On The Edge: Potrójny zbiór wzruszających dramatów, a każdy z nich opatrzony jest mile widzianą szczyptą optymizmu

Recenzja On The Edge: Potrójny zbiór wzruszających dramatów, a każdy z nich opatrzony jest mile widzianą szczyptą optymizmu

Na krawędzi (rozdz. 4)

Jako zagorzały fan opowiadania szczerych historii i ktoś, kto spędził niezliczone godziny tańcząc w uświęconych salach dawnych sal tanecznych Palais, muszę powiedzieć, że serial On The Edge emitowany przez Channel 4 naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Przejmująca opowieść o Dorze i Rayu, pięknie zagrana przez Eileen Davies i Anthony’ego Welsha, była słodko-gorzką podróżą przez perypetie i cierpienia miłości, demencję i upływ czasu.


Około cztery dekady temu Ray Davies z The Kinks wyraził z tego powodu nostalgię: „Zbudowali kręgielnię” – zanucił w „Come Dancing” – „w miejscu, w którym kiedyś stała nasza lokalna sala taneczna”.

Tęskna tęsknota za zamkniętymi brytyjskimi salami tanecznymi stanowiła przejmujący element finałowego utworu z cyklu trzech krótkich spektakli wschodzących autorów, wchodzących w skład cyklu On The Edge.

Z mojej perspektywy byłem głęboko poruszony rolą Natalie Burt w „The Final Countdown”. Ta przejmująca historia ukazała rozdzierający serce wpływ demencji na małżeństwo, które zrodziło się w rytmicznych rytmach parkietu lat sześćdziesiątych. Ponieważ ja (Dora, grana przez Eileen Davies) miałam trudności z samodzielnym wykonywaniem podstawowych zadań, takich jak karmienie i ubieranie, to nie mój stan był głównym problemem, jak wyjaśnił pracownikowi socjalnemu mój wnuk Terry.

Ray, jej małżonek, nie mógł znieść wyobrażenia sobie, jak przeprowadza się do domu opieki. „To tak, jakbym tracił źródło mocy” – wyraził zmartwienie, wyrażając swoje zmartwienie.

Recenzja On The Edge: Potrójny zbiór wzruszających dramatów, a każdy z nich opatrzony jest mile widzianą szczyptą optymizmu

Recenzja On The Edge: Potrójny zbiór wzruszających dramatów, a każdy z nich opatrzony jest mile widzianą szczyptą optymizmu

Zmęczony ciągłymi zapytaniami dobrych przyjaciół i sąsiadów o dobro Dory, Ray zdecydował się na niekonwencjonalną odpowiedź. Wyznał: „Mógłbym żartować, że ona, cóż, mówiąc wprost, nie żyje”.

W podnoszącym na duchu i trafnym zakończeniu Dora wyruszyła w podróż, zakończyła się w opuszczonym pałacu i wspominała wspomnienia z przeszłości.

W naturalny i łatwy do zrozumienia sposób: Ray zaakceptował to, co miało nadejść, rada samorządowa zorganizowała dla Dory pobyt w pobliskim domu opieki, a podczas wieczorów często tańczyli do piosenek ze świetnych lat 60. Zgaduję, że leciało wśród nich kilka kawałków Kinks.

Jeśli zakończenie tej historii jest zbyt urocze, aby było wiarygodne, lepiej mieć podnoszący na duchu ton, a nie tragiczny lub ponury. Każda z tych historii, wszystkie krążące wokół „radzenia sobie ze zmianami”, kończy się nutą optymizmu.

W tej historii wschodząca gwiazda Luna Mwezi wciela się w Faith, nastolatkę znajdującą się pod opieką, która odczuwa głęboką tęsknotę za ponownym połączeniem się ze swoją biologiczną matką, ale żywi także poczucie wdzięczności dla swoich przybranych rodziców. Anthony Welsh robi wrażenie w roli Gabe’a – mężczyzny, który stara się być troskliwym ojcem, jakiego sam nigdy nie doświadczył, co czasami staje się apodyktyczne i irytujące dla Faith.

W narracji napisanej przez Beru Tessemę skupiono się na ośrodku bokserskim Gabe’a. Chociaż niektórzy mogą uznać jego postać za zbyt inspirującą, prawie zbyt piękną, aby mogła być prawdziwa, ten aspekt zeszedł na dalszy plan w krótkiej sztuce, którą omawiamy.

Recenzja On The Edge: Potrójny zbiór wzruszających dramatów, a każdy z nich opatrzony jest mile widzianą szczyptą optymizmu

Jeśli chodzi o opowiadanie historii, realizm nie był moim głównym celem w przypadku początkowego i mniej fascynującego dramatu „Wet Look”, współczesnej reinterpretacji klasycznej baśni Hansa Christiana Andersena „Mała syrenka”. Zamiast tego bardziej skupiłem się na samej narracji i jej zdolności do urzekania mnie jako widza.

Tanya Reynolds wcieliła się w postać Gwynn, mieszkającej w wodzie dziewczyny, która po zakochaniu się w człowieku (Iwan Rheon) straciła ogon. Początkowo wydawało się, że ta historia może symbolizować zmagania osób transpłciowych: „Czuję się zamknięta w tym ciele i gardzę tym, jak się przez nie czuję” – ubolewała Gwynn.

Zamiast tego nabrał symboliki tego, jak ciężka choroba może sprawić, że ludzie poczują się jak obcy w swoim poprzednim życiu. Jednak Toby’emu Parkerowi Reesowi udało się opowiedzieć najzabawniejszy żart w całej trylogii, kiedy Gwynn zjadła dwuręczny posiłek składający się z sushi ze skorupiaków, które było naprawdę pyszne!

2024-08-06 02:19