Recenzja „It Ends With Us”: Blake Lively i jej druga gwiazda przyciągają wzrok w gorąco oczekiwanym dramacie, płytkim i tandetnym, ale z mrocznym wydźwiękiem

Jako doświadczony gracz z wieloletnim stażem w grach, powiem Ci, że te dwie gry to absolutna rozkosz!


Werdykt: Nudne, ale piękne

Powieść Colleen Hoover „It Ends With Us” z 2016 roku, będąca mocnym przedstawieniem przemocy domowej, odniosła ogromny sukces. Wspięła się na szczyt listy bestsellerów New York Timesa i została przetłumaczona na dwadzieścia różnych języków. W związku z tym został również zaadaptowany na potrzeby filmu, w którym Blake Lively wcieliła się w główną bohaterkę Lily Bloom. Ścieżka dźwiękowa filmu zawiera hity takich artystów jak Lana Del Rey, Lewis Capaldi i Taylor Swift.

Reżyser występuje pod pseudonimem Justin Baldoni i w serialu wciela się w niezwykle atrakcyjnego neurochirurga imieniem Ryle Kincaid. W rzeczywistości nie jest typowe, aby ktoś przypominający model Calvina Kleina spędzał dni na operowaniu mózgami w ramach swojej codziennej pracy.

Nikt też nie nazywa się Lily Bloom i nie przekształca opuszczonego lokalu handlowego w matkę wszystkich kwiaciarni, a jednocześnie wygląda jak Blake Lively.

Dla pewności, prawdopodobnie moja żydowska babcia miała przyjaciółkę o imieniu Lily Bloom i była bardzo podobna do Danny’ego DeVito.

Niezależnie od tego, czy powieść ma w sobie coś z koła Camemberta, czy jej płytkiej głębokości jak brodzik dla malucha, trzymajcie się mocno, bo nadchodzi nieoczekiwany zwrot akcji!

Na początku należy zająć się sytuacją romantyczną. Na dachu eleganckiego bostońskiego wieżowca Ryle spotyka Lily, która w zamyśleniu kontempluje daleko. Powodem jej melancholii jest fakt, że jej ojciec zmarł niedawno w małym miasteczku w Maine i choć był szanowaną postacią w społeczności, był także mężczyzną, który znęcał się nad swoją żoną.

Z biegiem czasu zakochuję się w Ryle’u w sposób rodem z romantycznego filmu. Śmiejemy się na dachach, stawiamy czoła niespodziewanym wyzwaniom na kręgielni i odprężamy się podczas wieczorów karaoke. Przez cały ten czas moja powiernica w kwiaciarni, Allysa (Jenny Slate), szybko przekształciła się w moją najbliższą przyjaciółkę. Skręt? To nikt inny jak siostra Ryle’a! Po tym odkryciu wydaje się, że los napisał dla nas własny scenariusz.

Ryle i Lily biorą ślub, ale przed ich ślubem dochodzi do nieoczekiwanego spotkania. Podczas tego spotkania Lily spotyka Atlasa Corrigana, swojego byłego partnera seksualnego, którym tak się składa, że ​​jest Brandonem Sklenarem, niegdyś bezdomnym mężczyzną, który obecnie stał się jednym z najlepiej prosperujących bostońskich restauratorów.

Czasami wspomnienia z ich nastoletniego związku powracają, dostarczając dodatkowych spostrzeżeń. Isabela Ferrer przypomina starszą Lily, podczas gdy Alex Neustaedter wydaje się przypominać starszego Atlasa, choć należy pamiętać, że taka transformacja wymagałaby rozległej operacji plastycznej. Nie podchodźmy do tego zbyt technicznie.

Wydaje się jasne, że Atlas i Lily nawiązały silną więź w czasie, gdy były nastolatkami, częściowo ze względu na wspólne doświadczenia związane z byciem świadkami wykorzystywania ich matek. W miarę jak Atlas dorastał, jego obawy dotyczące możliwości, że Ryle, mąż Lily, będzie sprawcą przemocy. Można jednak zadać sobie pytanie, czy te obawy są uzasadnione, czy nie.

Niezależnie od tego filmu, inne filmy przedstawiające przemoc domową zapadają w pamięć i są znacznie mniej atrakcyjne wizualnie w porównaniu z nim.

Werdykt: Ostre, ale zabawne

Jako kobieta, która przez całe życie radziła sobie z zawiłościami kobiecych przyjaźni, stwierdziłam, że Babes to wciągające i odświeżające podejście do tego gatunku. Platoniczny związek pomiędzy Eden (Ilana Glazer) i Dawn (Michelle Buteau) jest nie tylko możliwy do utożsamienia, ale także zapewnia wyjątkową perspektywę, która jest często pomijana w mediach głównego nurtu.

O świcie Dawn jest szczęśliwą mężatką i wita w rodzinie drugie dziecko. Dla kontrastu Eden nieoczekiwanie zachodzi w ciążę już po jednym spotkaniu z mężczyzną, którego podziwia. Niestety, ten człowiek tragicznie umiera, zanim mają szansę na dalszy rozwój swojego związku.

Sposób, w jaki duet radzi sobie ze swoimi przygodami i wzajemną pomocą, stanowi podstawę nieco chaotycznego humoru tej historii, przypominającego Druhny (2011), ale skupiającego się na bólach porodowych i karmieniu piersią, a nie na wieczorach panieńskich i planowaniu ślubu.

„It Ends With Us” i „Babes” już w kinach.

 

Kolejny nieskończenie mądry, mały robot? Zaskocz mnie teraz!

Choć inni mogą mieć odmienne zdanie, wydaje mi się, że w tym momencie branża filmowa mogłaby obejść się bez kolejnego komediowego spektaklu science-fiction wywodzącego się z innej serii gier wideo. Mając do odkrycia więcej światów, takich jak Pandora i Promethea, oraz kolejnego gadatliwego, sprytnego małego robota, jestem „wykończony”!

Mimo to Borderlands (12 A, 102 min, HHIII) ma przynajmniej rozsądny czas trwania – i pierwszorzędną obsadę, na czele której stoi Cate Blanchett, z Kevinem Hartem, Jamie Lee Curtisem i podkładającym głos „zabawnemu” robotowi Jackowi Blackowi.

Reżyserem jest Eli Roth, lepiej znany z slasherów, takich jak jego debiutancki film z 2002 roku, Cabin Fever.

W tej historii Cate Blanchett wciela się w ognistą i dominującą bohaterkę, Lilith, z rudymi włosami. Wraca do swojego rodzinnego świata, Pandory, z misją odnalezienia zaginionego dziecka groźnego złoczyńcy Atlasa (w tej roli Edgar Ramirez).

W zdezorganizowanym świecie przypominającym chaotyczne złomowisko, na tej opuszczonej planecie może zostać przywrócony spokój i cisza… jeśli komuś uda się otworzyć enigmatyczny, nieuchwytny sejf. Kto jednak posiada klucz i czy warto się nim przejmować? Muszę przyznać, że nie; ale być może są widzowie, którzy przeoczą oczywiste hołdy złożone innym filmom science fiction (takim jak Gwiezdne Wojny, Mad Max, Strażnicy Galaktyki, a nawet Bandyci Czasu) i odkryją w tym filmie coś wyjątkowego. Rzeczywiście wydaje się to ogromnym zadaniem.

W The Instigators, 15-minutowym i 101-minutowym filmie wyprodukowanym przez HHIII, którego akcja rozgrywa się w Bostonie i przedstawia autentyczne lokalizacje, Matt Damon w godnej pochwały roli Rory, zmartwionego byłego męża i ojca. Film, mimo że zaklasyfikowany jako komediowy thriller o napadach, nie do końca odpowiada swoim gatunkowym etykietom, nie oferując ani znaczących emocji, ani spójnego humoru. Jednak kręci się wokół tego, że Rory zgadza się ukraść pieniądze skorumpowanemu burmistrzowi (Ron Perlman) w wieczór wyborczy, aby wywiązać się ze swoich zobowiązań alimentacyjnych i alimentacyjnych.

W tym przedsięwzięciu nieoczekiwanym sprzymierzeńcem jest ponury były skazaniec Cobby (w tej roli Casey Affleck), a kryminalisty, który ich werbuje, gra Michael Stuhlbarg, utalentowany aktor, który jednak wydaje się nieodpowiedni do swojej roli wulgarny, wytatuowany szef mafii. Hong Chau radzi sobie nieco lepiej; gra terapeutkę Rory, która po nieudanym napadzie zostaje wplątana w przedsięwzięcie. Krótko mówiąc, film wyreżyserowany przez reżysera Douga Limana (znanego z „Tożsamości Bourne’a”), którego współautorem jest Affleck, jest generalnie tak samo wadliwy, jak sam nieszczęsny napad.

Borderlands już w kinach. Inicjatorzy są w Apple TV+.

 

 Najlepsze z piątkowych gier 

 Autor: Peter Hoskins

Wstrząśnij mną! To pirackie koty (i szczury) z Karaibów…

Cat Quest III (PlayStation, Xbox, Switch, PC, 15,99 GBP)

Werdykt: Koci dobry

Ahoj tam! Zamiast „Yo ho ho i butelka… mleka?!”, co powiesz na tę przeformułowaną wersję: „Ahoj, kolego! Piraci, mówisz? Ale to nie są typowe żeglarskie głupki; to koci piraci w świecie trzecia gra Cat Quest. Podążając za przygodami w królestwach fantasy, nasi wąsaci towarzysze wyruszają teraz przez siedem mórz, aby odnaleźć legendarny skarb Gwiazdy Północnej, zanim banda niegodziwych gryzoni dopadnie go w swoje łapy!

Podobnie jak w poprzednich Feline Adventures, rozgrywka w tej wersji jest niezwykle prosta, granicząca z nadmiernym uproszczeniem. Twój koci bohater przemieszcza się z jednej wyspy na drugą, rozwiązując podstawowe łamigłówki i pokonując ogromne gryzonie za pomocą kordelasu, pistoletu skałkowego i armaty.

Z każdym krokiem naprzód Twój sprzęt staje się coraz bardziej zaawansowany, przygotowując Cię na coraz trudniejsze zadania. Jest to częste zjawisko, ale dzięki niemu zawsze będziesz dobrze przygotowany na podróż.

Tutaj kryje się mnóstwo polskich szczegółów, a mimo to tętniąca życiem, kreskówkowa sceneria w Cat Quest III na Karaibach robi wrażenie. Rozgrywka przebiega tak płynnie, że trudno się nie wciągnąć i kontynuować przygodę.

Dodatkowo ta gra jest pełna ujmujących cech, ponieważ pozornie wydobywa humor z każdego możliwego odniesienia do kota lub pirata. Rzeczywiście, nie będzie przesadą stwierdzenie, że gra w pełni wykorzystuje te motywy. Co więcej, zabawny duch gry rozciąga się na postacie i misje, sprawiając, że uśmiechasz się od ucha do ucha do psa, który prosi o pomoc w wymianie listów między dwiema czułymi rozgwiazdami.

Dodatkową zaletą jest to, że można łatwo przełączać się między trybami rozgrywki solo i wieloosobowej, co zapewnia przyjemne wrażenia. Miałem przyjemność bawić się z moim trzylatkiem, co było jednym z jego pierwszych przedsięwzięć związanych z grami – teraz kręci się wokół pirackich kotów i złych myszy!

Jestem pewien, że gdy zasypia, on także marzy o tym, aby pewnego dnia odnaleźć skarb Gwiazdy Północnej.

Cygni: All Guns Blazing (PlayStation, Xbox, PC, 24,99 GBP)

Werdykt: Wystrzelić!

Jako ktoś, kto dorastał grając w klasyczne gry zręcznościowe, takie jak Space Invaders, mogę śmiało powiedzieć, że Cygni: All Guns Blazing bardzo różni się od tych prostszych czasów. Gra wykorzystuje podstawową koncepcję bitwy statku kosmicznego z góry na dół i wynosi ją na nowy poziom dzięki żywej grafice i skomplikowanym elementom konstrukcyjnym. Podczas gdy oryginalna gra Space Invaders była prostą grą, Cygni oferuje eksplozję kolorów, szybkości i tysiące bezlitosnych najeźdźców z kosmosu, którzy będą wyzwaniem nawet dla najbardziej doświadczonego gracza. To świadectwo tego, jak daleko od dzieciństwa zaszły gry wideo pod względem atrakcyjności wizualnej i złożoności, i jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana kosmicznych strzelanek.

Narracja jest również niezwykle kinowa, nie tylko ze względu na dobrze wykonane przejścia animacji, które opowiadają historię naszej bohaterki Avy, odpornej pilotki floty, ale także dlatego, że przedstawia jej walkę z przytłaczającymi wyzwaniami w wciągający i filmowy sposób.

Poziomy są pełne skomplikowanych szczegółów i kreatywnych elementów. Gdy posuwasz się naprzód, żołnierze maszerują przez krajobraz pod tobą, podczas gdy kolosalne, budzące podziw pomniki wyłaniają się, by przeszkodzić ci na drodze.

Jeśli Cygni wydaje się bardziej skupiona na stylu niż na rozgrywce, jest w tym twierdzeniu ziarno prawdy. Jednak nie chodzi tylko o styl – rozgrywka jest także wciągająca taktycznie. Przemierzając ekran, będziesz podejmować szybkie, strategiczne decyzje – czy wzmocnić swoją broń lub obronę, strzelać w górę czy w dół i tak dalej. Tworzy to ekscytujące doświadczenie, w którym strategia łączy się z szybką akcją.

Jako osoba oddana doskonaleniu Cygni muszę podkreślać znaczenie wykonywania właściwych ruchów na każdym etapie. Wejście do Cygni może wydawać się proste ze względu na ograniczone manewry, wszystkie jasno opisane w samouczku przypominającym Space Invaders. Nie dajcie się jednak zwieść łatwości wejścia, ponieważ w miarę nasilania się wybuchów lasera wyzwanie znacznie się nasila. Bądź przygotowany na wytrwanie, próbowanie i wyciąganie wniosków z każdej próby.

Na szczęście poczujesz się cofnięty, ponieważ same urzekające kosmiczne pola bitew Cygni są fascynujące, ale pokonanie ich zapewnia jeszcze większe poczucie spełnienia. To pojedynczy statek kosmiczny w porównaniu z niezliczoną liczbą innych. Obcy, rozważ powrót do domu.

2024-08-09 04:21