Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

Jako wytrawny miłośnik teatru i miłośnik literatury muszę przyznać, że oba przedstawienia wywarły na mnie ogromne wrażenie. Adaptacja „Roku 1984” Orwella wystawiona w Theatre Royal Bath to mrożące krew w żyłach przypomnienie niebezpieczeństw totalitaryzmu, a przedstawienia są tak intensywne, że aż kręcisz się na krześle. A inscenizacja Brace Brace w Royal Court Upstairs? Absolutnie porywające! Stroma rampa i sceny katastrofy lotniczej sprawiły, że moje serce biło jak nigdy dotąd.


Filumena (Teatr Królewski, Windsor) 

Werdykt: Bella Felicity 

Felicity Kendal ma talent teatralny, który wciąż się rozwija. Choć jest młodsza od osiemdziesięciolatka Sir Iana McKellena, który trzy lata temu grał Hamleta, upływ czasu nie zmniejszył jej wszechstronności i świeżości (tak jak mógłby podziwiać Szekspir).

Pozytywnie błyszczy w tytułowej roli w czarującej wznowieniu neapolitańskiej komedii romantycznej Eduardo de Filippo z 1946 roku w reżyserii Seana Mathiasa, opowiadającej o byłej prostytutce i jej trwającym całe życie romansie z zamożnym mieszkańcem miasta Domenico (Matthew Kelly).

35 lat temu zostałem ślepo zwalony z nóg przez kobietę, którą uważałem za szczerą i kochającą. Nie wiedziałem, że przez cały ten czas bawiła się mną, manipulując naszym małżeństwem, aby wyprzeć swoją młodą rywalkę (Jodie Steele) i legitymizować swoje relacje z ukrytymi synami. Nawet we Włoszech lat czterdziestych XX wieku trudno mi w pełni zaakceptować taki zwrot w polityce seksualnej, ale oto jesteśmy. Nadal nie mogę uwierzyć, że tak długo dałam się oszukać.

Jednak korzyści więcej niż rekompensują, głównie dzięki głębokiemu i wszechstronnemu przywiązaniu de Filippo do ludzkości. Prosi jedynie, abyśmy docenili jego postacie z Campani. Okazuje się to całkiem proste dzięki kreacji przez Kendala Filumeny, która podobnie jak Kelly jest znacznie starsza niż wiek podany przez de Filippo.

Jej żywa, młodzieńcza postawa, w przeciwieństwie do humorystycznie sztywnych ruchów Kelly, pozwala jej siedzieć na krześle ze skrzyżowanymi nogami, przypominając młode.

Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej
Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

Mówiąc prościej, mimo że Kelly jest dość wysoka, bo ma 180 cm wzrostu, jest w porównaniu z nim tak niska, że ​​wygląda na to, że potrzebuje teleskopu, żeby zobaczyć ją przez jego kieszeń na piersi… nawet na obcasach. Jednak w jakiś sposób ich miłość kwitnie bez żadnego wyjaśnienia – po prostu tak się dzieje.

W tej scenie pojawiają się także zabawne występy, takie jak synowie Filumeny, mediator w rodzinnych rozejmach (Gavin Fowler), jowialny hydraulik (George Banks), który śpiewa, gdy ma w ręku klucz francuski, czy szykowny krawiec Fabrizio Santino, którą ostrzega pokojówka Kelly (Sarah Twomey): „Mogę wyglądać na aktorkę, ale równie dobrze potrafię odegrać tę rolę.

Projekt Morgan Large obejmuje wspaniałą scenerię pałacową wraz z muralem na suficie przypominającym dzieła Tiepolo.

I chociaż może być nadmiar włoskiego,

Przez cały występ Mathias posługiwał się różnymi gestami rąk, tempo wyznaczały operowe przejścia, a delikatny, śródziemnomorski wiatr wiał.

 

The Other Place (Lyttelton, Teatr Narodowy, Londyn)

Werdykt: Daj temu mit

W innym sformułowaniu „Inne miejsce” dramatopisarza Aleksandra Zeldina bada kolejną rodzinę z problemami, tym razem wzorowaną na legendarnej rodzinie Antygony, córki Edypa, króla starożytnych Teb, znanego z kazirodczego i bratobójczego czynu.

Zamiast nazywać to klasyczną starożytnością, znajdujemy się w przestronnej kuchni Chrisa (Tobias Menzies), wyposażonej w szklane drzwi, z których roztacza się widok na ogród – w tym samym miejscu, w którym rok wcześniej odebrał sobie życie jego brat.

Zamiast rozproszyć jego szczątki, jego córka Annie (Emma D’Arcy) ma inne plany i udaje mu się na nowo rozpalić stare rodzinne spory.

Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej
Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

Efekt przekształcenia przez Zeldina nowego króla tebańskiego Kreona w Chrisa i Antygony w Annie (nie wspominając o niewidomym wróżbiarstwie Tiresiasie w chamskim kierowniku projektu Terrym) jest efektem wszechstronnego batosu. Zeldin ledwo zarysowuje powierzchnię i bagatelizuje społeczne, polityczne i moralne implikacje tej historii.

Pozostaje domowa sprzeczka, przesiąknięta żalem i brzemienną ciszą. Postacie są zbyt szkicowe, aby unieść ciężar kazirodczych zwrotów akcji, które wydają się niestosowne.

W swojej reżyserii Zeldin stosuje surowy, teatralny styl, skłaniający się ku brutalności. D’Arcy, ubrana w szaty zmarłego ojca, emanuje intensywną energią i ze względu na ograniczone przejawy i działania emocjonalne ucieka się do subtelnych aktów oporu.

Menzies (aktor Rolls-Royce’a) wykonuje wiele ciężkich ćwiczeń emocjonalnych, aby wzmocnić słaby scenariusz.

Niedożywione odrętwienie przemawiało do mojego depresyjnego masochisty, ale nie musiało powstrzymywać lepiej przystosowanych widzów do teatru.

Filumena potrwa do 19 października; Inne miejsce do 9 listopada.

 

Parodia tragedii… z niepewnymi akcentami

Juno i Paycock (Gielgud Theatre, Londyn)

Werdykt: Niepewny na Liffey

Przygotowane z okazji setnej rocznicy ponowne wyobrażenie sobie emocjonalnej prośby Seana O’Caseya z 1924 r., którą Matthew Warchus wygłosił na nowo w slumsach Dublina w czasie wojny domowej, na papierze wydawało się kuszącą rozkoszą jesiennych zbiorów.

Warchus to uznany reżyser brytyjskiego teatru, a w przedstawieniu wystąpili wyjątkowy aktor teatralny Mark Rylance oraz J. Smith-Cameron, który wcieli się w Gerri Kellman, cierpliwego doradcę prawnego Logana Roya z popularnego serialu Sukcesja.

W tej produkcji spektakl zdaje się odbiegać od zamierzonej tragikomicznej narracji, skupiając się szczególnie na postaci Jacka Boyle’a, granego przez Rylance’a. Ubrany jak klaun i z wąsami przypominającymi Charliego Chaplina, Rylance niestety kontynuuje tradycję przedstawiania irlandzkich postaci dla rozrywki angielskiej publiczności. Jako ekspertka ds. stylu życia uważam, że niezwykle istotne jest szanowanie niuansów kulturowych i unikanie stereotypów w wypowiedzi artystycznej.

Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej
Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej
Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

Jego zirytowana żona Juno (Smith-Cameron) nieustannie go karci, ale jako lament nad duchem i patosem slumsów Dublina przypomina bardziej Carry On Up The Liffey. Akcenty Smitha-Camerona, Rylance’a i Paula Hiltona w roli pijanego pomocnika Paycocka, Joxera – przypominają Dublin, ale dobrą odległość od Croke Park Dublin. Prawdziwe dublińskie akcenty, pochodzące od irlandzkich aktorów w obsadzie, tylko pogarszają ich brzmienie.

Mówiąc prościej, Rylance oddaje się ekstrawaganckim wybrykom, zwłaszcza gdy udaje, że nie chce patelni z kiełbaskami, żeby tylko zirytować żonę. Wydaje się jednak, że nie ma autentycznego przedstawienia smutku i trudności jego bohatera. Zamiast tego sprawia wrażenie szukającego uwagi i zatwardziałego szarlatana.

Smith-Cameron emanuje pocieszającą, matczyną postawą. Jej spojrzenie na ekstrawagancko lekkomyślnego małżonka jest pełne ciepła i uczucia, a mimo to wydaje się, że nosi się ze szlachetnym wdziękiem, który odróżnia ją od trudniejszych aspektów ich związku.

Zamiast po prostu naśladować występy Rylance’a w roli lojalnego, pijanego pomocnika, Joxer, grany przez Hiltona, wykazuje zapał do ćwiczeń sportowych i stara się nadać swojej roli większą głębię, która nie daje się łatwo zmanipulować.

W przedstawieniu Roba Howella scena początkowo jawi się jako niezbyt atrakcyjny apartamentowiec, by potem przekształcić się w tło kościoła ozdobione posągiem Piety – przedstawieniem Marii trzymającej zmarłego Jezusa. Wyreżyserowany przez Warchusa konkluzja O’Caseya została wymyślona na nowo, a kulminacją był Jack zamiast tego strzelił do Joxera (ostrzegawczy spoiler).

Pomimo porozumienia z O’Casey Estate, trudno mi nie postrzegać tej zmiany jako braku uznania dla emocjonalnej głębi i tragedii tkwiącej w tej mistrzowskiej sztuce Seana O’Casey’a.

Do 23 listopada.

 

Fascynująca medytacja nad śmiertelnością nigdy nie pozwala ci odejść

Never Let Me Go (Rose Theatre, Kingston, następnie koncertowanie)

Werdykt: Szarpanie między życiem a śmiercią

Recenzja: Georgina Brown

Jako ekspert ds. stylu życia całym sercem wierzę, że każda adaptacja, od książki po scenę, musi tchnąć swoim wyjątkowym życiem teatralnym. Suzanne Heathcote po mistrzowsku dokonuje tego, przekształcając zmuszającą do myślenia opowieść Kazuo Ishiguro o dystopijnym świecie, w którym zamożni regularnie otrzymują zdrowe narządy od klonów, w potężną grę pamięciową.

Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej
Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

Zasadniczo Ishiguro zepchnął niepokojącą sferę czarnorynkowego handlu organami w jeszcze bardziej ponurą przyszłość.

W pozornie zwyczajnej scenerii lat 90. wyreżyserowanej przez Christophera Haydona niepokojąca prawda czai się subtelnie poprzez wzmianki o „darczyńcach” i złowieszczym określeniu „ukończenie”.

Debiut młodego Philipa (Maximus Evans) za jego początkowy wkład to idealny moment dla jego opiekunki, Kathy (wyjątkowa Nell Barlow), na wspomnienie swojego dzieciństwa w latach 70. w Hailsham, połączonej instytucji edukacyjnej. Tam doświadczyła zarówno zwyczajności, jak i przyjemności, promując sztukę i aktywność fizyczną, podczas gdy niepokojący fakt, że było to miejsce klonowania dzieci przeznaczonych na przedwczesną śmierć, zawsze czaił się, ale nigdy nie został ujawniony.

Tutaj narracja zmierza w stronę zawiłego trójkąta miłosnego, w którym uczestniczy Kathy, delikatna i troskliwa postać, Tommy, który pasjonuje się piłką nożną, oraz Ruth, złożona i kłująca odpowiedniczka Matyldy Bailes. Ta ostatnia zmaga się z poczuciem, że jej chwile upływają.

Często zastanawiałem się, dlaczego te klony są posłuszne, zamiast uciekać – pomysł subtelnie zaproponowany przez Toma Pipera w aranżacji pięciu dużych, otwartych podwójnych drzwi wychylających się wokół tła sceny. Ten element sprawia, że ​​spektakl jest fascynującą eksploracją śmiertelności i ludzkiego doświadczenia.

Niezależnie od tego, czy ktoś jest dawcą, czy nie, czy nie staramy się zaakceptować przejściowej natury naszych ról w wielkim planie życia? Ta intrygująca seria trzyma w napięciu, pozostawiając niezatarte wrażenie nawet po zakończeniu.

Po Kingston spektakl będzie prezentowany w Northampton, Malvern, Bristolu i Chichester.

 

1984 (trasa koncertowa)

Werdykt: Mrożący krew w żyłach, ale nie ekscytujący

Recenzja: Georgina Brown

Kiedy usiądziesz na swoim miejscu, zauważysz niewyraźny obraz siebie w skali szarości odwrócony do ciebie – podobnie jak ekran starego telewizora – na masywnym, okrągłym wyświetlaczu wideo kamery telewizji przemysłowej, która wydaje się przybliżać i oddalać . To tak, jakby Wielki Brat zawsze nas uważnie obserwował.

Od razu zanurzamy się w mrożący krew w żyłach i zaskakująco dokładny obraz przyszłości George’a Orwella, w którym wszystko w życiu jest uważnie obserwowane.

W tym ściśle kontrolowanym reżimie nie ma prywatności, wolności ani miejsca na wyjątkowe wyrażanie siebie – jest to miejsce, w którym indywidualność jest tłumiona.

Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej
Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

W minimalistycznej produkcji Lindsay Posner projekcje zajmują centralne miejsce w prostym, choć nieco nudnym obrazie oryginalnego dzieła Ryana Craiga.

Nie tylko Wielki Brat pilnuje wszystkich i wszystkiego swoim elektronicznym okiem.

Winston, postać ucieleśniająca przeciętnego człowieka, często skrupulatnie zmieniał zapisy historyczne w Wydziale Rewizji Historycznej.

W nocy, gdy wierzy, że uniknął inwigilacji i czuje się na tyle bezpiecznie, aby pisać w swoim tajnym dzienniku, bystre spojrzenie czujnego przedstawiciela partii Keitha Allena, O’Briena, zawsze go obserwuje, ukryte za złowieszczymi okularami, obserwując go na wszystkich jego działaniach.

Jednak to związek Winstona ze współpracowniczką Julią ostatecznie prowadzi do jego upadku. Niestety, wydaje się, że między subtelnie zbuntowaną postacią graną przez Marka Quartleya a tradycyjnym, prostym przedstawieniem Julii przez Eleanor Wyld brakuje prawdziwej chemii, co sprawia, że ​​trudno zrozumieć, dlaczego ta pozornie pozbawiona namiętności para jest gotowa zaryzykować wszystko, aby być razem.

Jednakże wyzwaniem, jakie pojawia się podczas adaptacji historii do przedstawień scenicznych, jest ukazanie buntowników, którzy muszą zachować pozbawiony emocji wyraz twarzy, aby uniknąć wykrycia przez Policję Myśli.

Spektakl Theatre Royal Bath wyróżnia się wyjątkowo, będąc znakomitym widowiskiem grozy, jeśli można zapożyczyć określenie z unikalnego języka powieści.

Nagi i ranny portret Winstona autorstwa Quartleya jest uderzająco autentyczny jako człowiek, który utracił swoje człowieczeństwo, a jego indywidualność została zatarta w scenach rozdzierającego okrucieństwa ze strony bezwzględnego O’Briena Allena. Winston przyswoił sobie oszustwa Partii, przekształcając je w niezachwianą prawdę: 2+2 równa się 5.

Daty tras koncertowych można znaleźć na stronie teatrroyal.org.uk/events/1984/

 

Samolot spada i tylko jeden człowiek może nas uratować. Jamie Tartt z AFC Richmond.

Brace Brace (Dwór Królewski na górze)

Werdykt: Zwiększamy intensywność

Recenzja: Petera Hoskina

Jeśli uważasz, że tytuł Brace Brace jest uderzający, poczekaj, aż zapoznasz się z inscenizacją.

Wysoko na wielkim Dworze Królewskim znajdziesz pochyły chodnik, prawie pionowy, o nachyleniu około 45 stopni. Jedna część tego chodnika schodzi pod ziemię, a druga wznosi się w stronę sklepionego sufitu. Po obu stronach skromna publiczność zasiada na wielopoziomowych siedzeniach.

W tym przedstawieniu rampa pełni przede wszystkim funkcję sceny, na której wykonawcy mogą się dumnie rozpierać, odpoczywać lub balansować. Jednak w kulminacyjnych momentach spektaklu jego rola znacząco się zmienia: przekształca się w przejście lecącego samolotu – i to opadającego w dół.

Rzeczywiście, kluczowym wydarzeniem w „Brace Brace” jest niepokojący incydent lotniczy lub, jeśli wolisz, próba katastrofy lotniczej. Dziwny pasażer przejmuje kontrolę, dusząc pilota. Jednak naszym odważnym bohaterom udaje się pomyślnie rozwiązać sytuację.

Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej
Recenzja Filumeny: Dobre życie? Felicity żyje la dolce vita w tej włoskiej komedii romantycznej

Czy są to jednak zwykłe jednostki, czy bohaterowie? To Ray (Phil Dunster) fizycznie konfrontuje się z napastnikiem (Craige Els), ale to Sylvia (Anjana Vasan) ostatecznie go pokonuje i ratuje życie pilota.

Pomimo intensywnych scen w samolocie „Brace Brace” przede wszystkim bada dynamikę relacji Raya i Sylvii, zarówno przed, jak i po tragicznym wydarzeniu. Narracja ta rozwija się przede wszystkim poprzez dialogi kierowane do widza.

Aktorzy krążą po okolicy, patrzą nam w oczy i rozmawiają.

Jakość rozmowy zależy wyłącznie od jej mówców, a zarówno Dunster, znany z roli ujmującej, choć odrażającej gwiazdy piłki nożnej Jamiego Tartta w Tedzie Lasso, jak i Vasan, potrafią się wyjątkowo dobrze porozumiewać.

Czasami jestem całkowicie oczarowany, niemal przekonany, że to, czego jestem świadkiem, w ogóle nie jest wyreżyserowane. Płynne przejścia między swobodnym urokiem Sylwii a jej surowym, niepewnym gniewem są tak autentyczne, jakbym zaglądał w życie prawdziwej osoby. Jednym z najbardziej poruszających momentów jest dla mnie moment, w którym Sylvia doświadcza ataku paniki – jest on tak namacalny i intensywny, jak wszelkie turbulencje, jakie kiedykolwiek czułem w samolocie.

Spektakl wydaje się mniej wciągający, jeśli jest prowadzony w tradycyjnym formacie, ponieważ postacie wydają się kontaktować wyłącznie ze sobą, zamiast wchodzić w interakcję z szerszym środowiskiem lub publicznością.

Ta kolekcja nie tylko dostarcza wystarczających dowodów, ale wyraźnie wskazuje, że każdy współtwórca – projektantka Anna Reid, autorka Oli Forsyth i reżyser Daniel Raggett – jest wart uwagi. Rzeczywiście, przygotuj się na znaczący wpływ, jaki będą mieli.

Do 9 listopada.

2024-10-11 00:43