Niemiecki cyrk polityczny celuje w Bitcoin: rozgrywa się dramat podatkowy!

W sercu Europy, gdzie kiełbasek jest pod dostatkiem, a biurokracja nie ma końca, Partia Lewicy i Sojusz 90/Zieloni wypowiedziały wojnę lub przynajmniej ożywioną debatę na temat ukochanego bitcoina. Ich szlachetna krucjata ma na celu położenie kresu hojnemu okresowi karencji wolnemu od podatku, który pozwala posiadaczom kryptowalut cieszyć się w spokoju zyskami – bez wujka Sama i Frau Merkel, którzy grzebali w ich portfelach. 😊

Najwyraźniej ci polityczni mistrzowie wierzą, że ogromne fortuny – około 47 miliardów euro w samym roku 2024 – zostały zebrane z powierzchni świata kryptowalut, a mimo to pozostały nietknięte przez gorliwą rękę fiskusa. Obecna zasada, rodzaj długoterminowej umowy z kochankiem, zapewnia zwolnienie, jeśli trzymasz swoje kryptowaluty przez ponad rok, tak jak złoto, rzadkie przedmioty kolekcjonerskie lub zabytkowy czajniczek odziedziczony od babci – złoty standard zachęt, a przynajmniej tak mówią.

Złota Gęś zysków wolnych od podatku

W Niemczech wirtualne skarby, takie jak Bitcoin i Ethereum, są uważane nie za walutę, ale za aktywa prywatne – podobnie jak zakurzona kolekcja starych pocztówek lub srebrna łyżeczka, która według Twojej ciotki jest coś warta. 🚀

Sprzedajesz w ciągu roku? Zysk podlega opodatkowaniu – tak jak zarabianie grosza na chodnikowym stoisku z lemoniadą. Trzymasz dłużej niż rok? Ach, to tak, jakby zyski były okryte niewidzialnym płaszczem immunitetu, który wymykał się z rąk poborcy podatkowego. Warto zauważyć, że ta zasada dotyczy także czekania na złoto i przedmioty kolekcjonerskie! Prawdziwe dziedzictwo mądrości, a może po prostu sprytny sposób na wzbogacenie bogatych.

Argument zielonych i lewicowych

Te podmioty polityczne argumentują, że przestarzały przywilej nieopodatkowanych udziałów w kryptowalutach przypomina pozłacaną pułapkę na nieostrożnych – relikt dawnych czasów, który lepiej zapomnieć. Za pomocą ognistej retoryki żądają, aby kryptowaluty również były opodatkowane jak akcje. Tak, drogi czytelniku, taki, który płaci podatki nawet po dziesięciu latach milczenia, pod pretekstem, że długoterminowe inwestycje sprzyjają stabilności – a przynajmniej tak twierdzą.

„Większość niemieckich posiadaczy kryptowalut nie płaci podatków” oświadczyła Isabelle Vandre, członkini Bundestagu reprezentująca lewicę, tonem sugerującym, że właśnie odkryła federalny spisek. „Tylko 3 procent z 7 milionów użytkowników kryptowalut faktycznie płaci to, co jest winien.” Być może reszta jest po prostu zbyt zajęta obliczaniem, ile sznycli mogliby kupić za swoje zyski.

Tymczasem niektórzy członkowie SPD kiwają głowami w milczeniu, zgadzając się lub być może po prostu zmieszani, podczas gdy skrajnie prawicowa AfD sprzeciwia się temu, co postrzegają jako rozprawienie się z kryptograficznym stylem życia. CDU waha się – jakie to cudownie skomplikowane!

I tak teatr polityczny trwa dalej, ze śmiechem, westchnieniem i może kilkoma kryptowalutowymi portfelami drżącymi za kulisami. Kto wie, co przyniesie przyszłość? Być może nowy podatek, a może duchy Göringa powrócą, by opowiadać się za reformą monetarną. Albo jeszcze lepiej, po prostu pozwól bitcoinowi tańczyć swobodnie! 😄

2025-11-11 17:23