Kryptowaluta: wiara w obwody czy algorytm diabła? 🤝💻

W kakofonii współczesnej myśli, gdzie ręce człowieka drżą pod płaszczem postępu, pojawia się postać – Nick Szabo – mędrzec z krzemu i pergaminu. Ogłasza Bitcoina jako „ubezpieczenie o minimalnym zaufaniu”, co byłoby ciekawym refrenem, można by pomyśleć, gdyby XIX-wieczny heretyk miał głosić terminy i kod. „Najmądrzejszy ze wszystkich” – deklaruje – „powinni gromadzić swoje Bitcoiny jak skąpiec w katakumbach, ponieważ jest to ultimatum przeciwko najokrutniejszym żartom losu – katastrofom gospodarczym, tym starożytnym widmom, które nawiedzają biurka historyków i kieszenie naiwnych!”

W przeciwieństwie do banków (tych samozwańczych świątyń nowoczesności), depozytariuszy (łotrów w prążki) czy rządów (mistrzów fałszerstwa z kolcami propagandy), Bitcoin nie wymaga pobożnej wiary w pośredników. Samoopieka oznacza przeciwstawienie się bogom inflacji i fiat, chociaż można się zastanawiać, czy ten cyfrowy relikt uratuje cię od męk egzystencjalnego strachu. Pan Szabo, zawsze optymista, zapewnia nas, że pieniądz fiducjarny – USD, EUR, skazane na zagładę bibeloty imperiów – zostanie pochłonięty przez nieubłaganą falę inflacji i długów państwowych, piramidę pieniężną starą jak Pompeje.

Bitcoin, twierdzi, jest zbawieniem. Zabezpieczenie przed katastrofalnymi losami. A może jest to po prostu lustro, w którym w równym stopniu odbijają się nasze paranoje i nadzieje.

Dwie szkoły: Oda do schizmy

Przed nami Fred Krueger, Syzyf kryptomanii, który dzieli etos Bitcoina na szkoły geograficzne: „Ciemną Stronę”, gdzie panuje chaos, a instytucje to wilki w cyfrowej wełnie; oraz szkoła „Joe”, w której Bitcoin wspina się na szczyt jako potężny pieniądz, uwikłany w rozwiązania w zakresie opieki tak łagodne jak kołysanka. Jedna ze szkół szepcze o skradzionych monetach i algorytmicznych władcach; druga marzy o opakowanych tokenach i systemach bankowych, które „utrzymują minimalizację zaufania dzięki starannemu projektowaniu” – to sformułowanie kłuje jak kazanie o północy.

Szabo, wiecznie pełen tragicznej nadziei, sprzymierza się z „Joe”, ale trzyma się ołtarza samoopieki, jakby to był ostatni bochenek chleba przed rewolucją. „Nawet jeśli banki przyjmą Bitcoin” – intonuje – „roztropna dusza musi strzec swojego własnego skarbu, tak jak mnich strzeże swojej ostatniej modlitwy przed pochwyceniem”. W tej wielkiej hybrydowości instytucje dodają Bitcoin do portfeli, aby zabezpieczyć się przed upadkiem środków fiducjarnych, podczas gdy śmiertelnicy trzymają swoje klucze prywatne jak współczesne relikwiarze. Jest to taniec wiary i strachu, w którym demografia i zadłużenie spiskują, aby przechylić szalę fiat i chaosu.

A zatem, drogi czytelniku, pozostaje nam rozważyć: czy Bitcoin jest paladynem wolności czy syrenią piosenką dla zwiedzionych pragmatystów? Ubezpieczenie o minimalnym zaufaniu czy techniczny idol zbudowany z pychy i zer? 🐉💸

2025-12-07 13:08