Hugh Grant „stracił wiarę” w swoje umiejętności aktorskie, gdy uwierzył swoim krytykom

Jako zagorzały wielbiciel znakomitej kariery Hugh Granta uważam jego podróż za inspirującą i godną odniesienia. Człowiek, który doprowadzał nas do śmiechu, płaczu i omdlenia swoimi uroczymi kreacjami w ponadczasowych komediach romantycznych, takich jak „Notting Hill” i „Dziennik Bridget Jones”, również spotkał się z ostrą krytyką związaną z byciem w centrum uwagi.


Hugh Grant stracił pewność siebie po zbyt uważnym słuchaniu tych, którzy krytykowali jego talent.

Początkowo nie miałem już pewności, czy spróbować czegokolwiek innego i zgodziłem się z moimi krytykami. Teraz jednak zdaję sobie sprawę, że być może myliłem się w tym przekonaniu. 64-letni aktor wyraził te myśli 18 listopada w odcinku podcastu „Smartless”.

W trakcie swojej kariery aktorskiej Grant wystąpił w wielu ujmujących filmach romantycznych, takich jak „Notting Hill”, „Dziennik Bridget Jones” i innych. W miarę jak Grant dorastał, odkrył, że nie otrzymywał już głównych ról w filmach, ale zamiast tego oferowano mu bardziej niezwykłe role. Grant przypomniał sobie jednak, że jego kariera aktorska rozpoczęła się od występów opartych na postaciach.

Początkowo, jeśli miałem w sobie jakąkolwiek zdolność, to tylko do tworzenia osobliwych osobowości, wydawania głupkowatych dźwięków i wykonywania niezwykłych czynów, które w niczym nie przypominały mojego prawdziwego ja” – zwierzył się.

W trakcie swojej kariery Grant zyskał szerokie uznanie dzięki licznym rolom w komediach romantycznych. Jednak dopiero w latach 80. po raz pierwszy zasłynął jako członek „humorystycznego zespołu”, który zyskał popularność. Grupa ta dawała występy w całym Edynburgu i Londynie i odnosiła spore sukcesy.

Przypomniał mi czasy, gdy graliśmy w barach, dzieląc scenę z kimś podobnym do Mike’a Meyersa” – wspomina. „Miał wystąpić po nas i te wieczory zawsze były przyjemne.

Co więcej, Grant wspomniał, że po przełomowym występie w „Czterech weselach i pogrzebie” ponownie współpracował z tym samym reżyserem przy „Strasznie wielkiej przygodzie”, produkcji znacznie bardziej ponurej.

Rozmyślał o swojej przeszłości, przyznając, że był reżyserem teatralnym znanym ze swoich poplamionych nikotyną palców, przebiegłej, niegodziwej, zniekształconej osobowości i ogólnie nieprzyjemnego zachowania, a mimo to był biegły w swoim rzemiośle. Żałował, że przez te wszystkie lata nie kontynuował innej ścieżki swojej kariery, czyli komedii romantycznych.

Grant dał jasno do zrozumienia, że ​​żałuje, że nie przyjął bardziej znaczących niż romantycznych ról filmowych.

Stwierdził: „Nie przepadam za komediami romantycznymi; wręcz przeciwnie, jestem z nich dumny. Następnie wyjaśnił: „Mogą się wydawać łatwe lub niedoceniane przez niektórych, ale w rzeczywistości ich wyprodukowanie jest dość trudne. W rzeczywistości mogą być znacznie lepsi, niż wielu im się wydaje.

Podczas niedawnej szczerej rozmowy z moją ukochaną żoną Anną Eberstein zanurzyliśmy się w czarujący świat „To właśnie miłość”. W miarę rozwoju historii wnikliwie obserwowała głębokie warstwy filmu. Rzeczywiście, miała rację – film koncentruje się przede wszystkim na ludzkim doświadczeniu radzenia sobie z bólem, z czym całkowicie się zgadzam.

Trafnie zauważył: „Ten film jest wyjątkowy, ponieważ zagłębia się w ból”. Podobnie, wyjaśnił, serdeczne komedie romantyczne, które stworzyłem, to tak naprawdę narracje, które badają ból i wykorzystują humor jako sposób radzenia sobie z nim i nierozwiązanym uczuciem.

Jako zagorzały wielbiciel przyznaję, że gdybym był na miejscu Granta, tęskniłbym za szerszą gamą projektów na początku mojej kariery, kiedy wciąż miałem sporo pewności siebie.

2024-11-19 10:25